Dziś Światowy dzień Ubogiego.
Codziennie na świecie ponad 21 000 ludzi umiera z głodu. I często tam, gdzie – jak na Filipinach – nie ma wojny, braku wody, klęski nieurodzaju. A jednak …
W ubiegłym tygodniu zmarł nasz podopieczny, 14-letni Angelo.
Z wiadomości siostry Wioletty – 3 września 2017.
W ubiegły piątek rozwożąc żywność odkryliśmy sparaliżowanego ojca po wylewie opiekującego się trójką dzieci. Mieszkają w małej rozwalającej się chatce przy urwisku.
Dwóch chłopców z trzecim stopniem niedożywienia trafiło do szpitala. Potem będą przebywać w ok. 6 miesięcy specjalnym ośrodku dla dzieci w Manili. Najstarszy 14-letni chłopiec ma na imię Angelo. Z wielkimi otwartymi ranami został przewieziony do ośrodka dla dzieci prowadzanego przez Braci Matki Teresy. Po odpowiedniej kuracji rany powoli zaczynają się zamykać. Chłopiec nigdy się nie skarży. Ma niesamowitą wytrzymałość na ból. Czasami tylko lecą mu łzy i mówi po cichu, że bardzo boli.
To są dla nas bolesne odkrycia w parafii. A zarazem radość, że możemy przyjść z pomocą tym najbardziej ubogim i dzieciom.
Z listu Siostry Wioletty – 10 września
Jutro będziemy rozwozić żywność dla ludzi żyjących na wysypisku śmieci i spotkam u Braci Angelo. Proszę mi wierzyć ten chłopiec to prawdziwy Anioł, chce zostać bratem zakonnym i pomagać innym…
Angelo nadal nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach, otwarte jeszcze rany na jego ciele powodują ból przy każdym dotyku i ruchu. Jest bardzo dzielny i ciągle uśmiechnięty.
Z listu siostry Wioletty – 19 listopada
Trzy dni temu o trzeciej nad ranem Angelo został przewieziony do szpitala, ponieważ stan jego zdrowia nagle się pogorszył. Głębokie rany spowodowane niedożywieniem, z którymi przyjechał do ośrodka Braci nie chciały się goić, miał również gruźlicę. Po przebadaniu w szpitalu okazało się, że ma wodę w płucach. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana i była nadzieja, że po krótkim pobycie w szpitalu wróci do braci. Pan jednak postanowił inaczej. Chłopiec zmarł.
Brakuje nam Angelo, który witał nas zawsze z promiennym uśmiechem.
Jego śmierć wzbudziła we mnie mnóstwo myśli. Rany i cierpienie tego dziecka to wielkie wezwanie dla ludzi, którzy obojętnie przechodzą obok cierpienia innych.
Na zdjęciach: Angelo w ośrodku Braci Matki Teresy, szczęśliwy podczas wizyty s. Wioletty