Dostałyśmy list z Filipin
Kochani,
Odwiedziłyśmy niedawno nowopowstałą parafię w Tanaza, (miasto na Filipinach , na wyspie Luzon)pod wezwaniem św. Jana Pawła II. Parafia liczy ok 40.000 wiernych. Poza kaplicą główną do parafii należy 8 małych kaplic, rozsianych po okolicy. W maju ubiegłego roku proboszczem został tam franciszkanin Ronel Ilano ( ma 46 lat). Jest tam jedynym księdzem.
Krótko po swoim przyjeździe do parafii rozpoczął program dożywiania dzieci. W każdej kaplicy ponad 50 dzieci korzysta z posiłku. Okolica jest bardzo uboga. Dla wielu dzieci jest to jedyny posiłek w ciągu dnia. Ich rodzicom bardzo trudno znaleźć pracę, ponieważ większość z nich nie miała możliwości ukończenia szkoły podstawowej. A prace dorywcze, nie dają wystarczających środków, aby wyżywić rodzinę. Wielu z nich choruje i szybko umiera.
W jednej kaplic , gdy zajechałyśmy właśnie kończono dożywianie dzieci. Jedno z nich miało urodziny, wiec panie, które przygotowały posiłek ofiarowały dzieciom kolorowe balony. Ile im to sprawiło radości.
Właśnie w tej kaplicy zauważyliśmy dziewczynkę ze skutkami niedożywienia, skóra i kości. Jej wielkie oczy śledziły nas z daleka. Dziewczynka ma 9 lat. Nie jest już w stanie utrzymać się już na własnych nogach, Jedna rączka nie funkcjonuje, nie mówi, porozumiewa się oczami i jedna ręką , która również nie funkcjonuje normalnie. Okazało się że była tam z czwórką rodzeństwa. Jej 11-letnia siostra przyprowadza ją tam na posiłek dźwigając na rękach na zmianę z młodszymi braćmi. Wszyscy wyglądali mizernie. Zobaczyliśmy wiele innych dzieci w podobnej sytuacji.
Następnie pojechałyśmy zobaczyć, gdzie mieszkają. Trudno mi powiedzieć ile to kilometrów, ale zastanawiałyśmy się jak dzieci dochodzą tam codziennie na posiłek? Ludzie, których spotkałyśmy mieszkają na opuszczonej budowie. Kiedyś próbowano tam wybudować domy dla elity, ale wszystko stanęło w trakcie. Wielu biednych wprowadziło się w niedokończone budynki.
W jednym z nich zastaliśmy rodzinę pogrążoną w żałobie. Ich 20 -letnia córka zmarła przy porodzie 4-tego już dziecka. Chłopczyk przeżył. Rodzice dziewczyny byli zrozpaczeni, ponieważ jej mąż zniknął po jej śmierci zostawiając im całą odpowiedzialność za dzieci i pogrzeb. Ksiądz zajął się nimi i pomógł im w trudnej sytuacji. Zobaczyłyśmy tam niesamowita solidarność tych ubogich ludzi. Mają niewiele na przeżycie własnej rodziny , ale w takich sytuacjach, aby okazać solidarność, dzielą się nawet jednym jajkiem.
Poznaliśmy też mamę 9 -letniej dziewczynki i jej rodzeństwa. Wyglądała gorzej od dzieci, chudziutka i schorowana. Wychowuje je sama, mąż odszedł, nie wiadomo gdzie. Próbuje znaleźć jakąś pracę, aby wyżywić całą piątkę, ale to niełatwe. W takich sytuacjach o szkole mowy nie ma.
Serce nam się ściskało, kiedy wędrowaliśmy od rodziny do rodziny , dlatego pomyślałam, że to idealne miejsce na realizację projektu Ryżowego szlaku z Polski na Filipiny. Myślę, że Jan Paweł II do, którego ludzie mają wielkie nabożeństwo znalazł drogę, aby nas tam zaprowadzić i zaopiekować się tą wspólnotą. Wielkie są tu potrzeby, wielkie wyzwania.
Dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy angażują się w zbiórkę. Dzięki takim akcjom możemy prowadzić misję i pomoc najuboższym.
My pracujemy na pierwszej linii frontu, poprzez bezpośredni kontakt z ludźmi. A ci, którzy nam pomagają to druga linia frontu, bez której trudno byłoby się utrzymać. Naszą wdzięczność wyrażamy w modlitwie za wszystkich dobroczyńców, współpracowników i przyjaciół. Serdecznie wszystkich pozdrawiam w imieniu wspólnoty, księdza proboszcza i ludzi, których tu spotkałyśmy.
Siostra Wioletta