Wielki smutek,
Wczoraj w Szelkowie rodzina pożegnała zmarłą 15 października 76 -letnią DANUTĘ CIESIŃSKĄ – naszą najwierniejszą i najstarszą wolontariuszkę.
Była piękną osobą, skromną, cichą, w pokorze przyjmującą swój los. Mieszkała z mężem w malutkim mieszkaniu na Saskiej Kępie. Niewiele opowiadała o sobie.
Kilka lat temu udało się pani Danusi pokonać raka, ale skutki leczenia odczuwała cały czas. Z domu wychodziła bardzo rzadko, do kościoła i na krótkie spacery z psem.
Od 2016 roku pani Danusia uczestniczyła w projekcie senioralnym Manufaktura aniołkowa, będącym wsparciem dla naszych projektów żywieniowych. Najpierw Ryżowego szlaku na Filipiny, a potem Ryżowego szlaku na Madagaskar.
– To jest największe szczęście jak człowiek może komuś pomóc – opowiadała ze wzruszeniem o robieniu włóczkowych aniołków, (cegiełek projektu) przy okazji artykułu o fundacji. – Tak się modliłam, żebym jeszcze mogła być pożyteczna. I jestem.
Do Manufaktury aniołkowej trafiła poprzez ówczesną koordynatorkę projektu, nieżyjącą już niestety panią Wacławę Zarzycką.
– Umiałam robić na drutach, ale na szydełku niestety nie. Pokazała mi jak się robi, ale mi nie szło. Cały czas robiły się supły. – Tak nasza wolontariuszka wspominała swoje początki w projekcie. – Wtedy pani Wacława mnie zostawiła i powiedziała, żebym spróbowała sama, jak wyjdzie. I wszystko się rozjaśniło. Teraz dzięki temu, czuję się potrzebna i przez to jestem silniejsza. Jak sobie myślę o tych głodnych dzieciach, to nawet jak mnie boli krwiak po pachą robię dalej.
I dziergała aniołki do ostatniego dnia.
Tak pięknie śmiały jej się oczy.
Dzięki filipińskiej parafii a potem szpitalowi z Madagaskaru robótki ręczne zyskały dla niej nowy wymiar – duchowy.
Na zdjęciu. rok 2017. Pani Danusia ( pierwsza od prawej strony) z naszym zarządem, Anką Nowicką i Igą Koprucką na spotkaniu z siostrą Wiolettą Sobiesiak, Urszulanką pracującą na Filipinach.